wtorek, 26 marca 2013

Rozdział 2

A więc mamy już drugi rozdział :)) Zapraszam do czytania i komentowania - jestem bardzo ciekawa, jak Wam się podoba ten rozdział. Jednocześnie zapraszam do zadawania mi pytań na asku: http://ask.fm/HaleyElena Jeśli macie ochot zapraszam także na mojego drugiego bloga http://historie-milosci-draco-hermiona.blog.onet.pl/
Dziękuję za tak liczne odwiedziny i komentarze! Za wszystkie miłe słowa <3 Jesteście cudowni! Notkę dedykuję wszystkim czytelnikom :* 



Następną lekcją tego dnia było zielarstwo. Profesor Sprout kazała dobrać się wszystkim w pary. Hermiona była w parze z Eleną, jednak nie można powiedzieć, że z własnej woli. Brunetka odwróciła się do Harry'ego, aby zapytać czy będą w parze, kiedy niespodziewanie dostała w twarz rękawiczką ze smoczej skóry. Odwróciła się gwałtownie. Za nią stała uśmiechnięta Leni. Dziewczyna zamachnęła się i rzuciła w kuzynkę drugą rękawiczką, po czym w podskokach do niej podeszła. Hermiona patrzyła na nią zdezorientowana.
  - Jesteśmy razem w parze, cieszysz się?! - krzyknęła Leni, po czym klasnęła w dłonie.
  - A kto tak zadecydował? - przekomarzała się Granger.
  - No... ja! - zaśmiała się blondynka - Rodzina musi trzymać się razem - szepnęła jej na ucho. Hermiona pokiwała głową w geście zrozumienia.
  - Przesadzicie dzisiaj w parach Koroplacki. Ktoś wie, co to jest? - zapytała profesorka. Hermiona i Elena równocześnie podniosły rękę w górę. Elena pragnąc odpowiedzieć na to pytanie, zaczęła podskakiwać i krzyczeć: "Ja powiem, ja!". Profesor Sprout uśmiechnęła się pod nosem:
  - Bardzo proszę, panno Snape - Elenie zaświeciły się oczy, i gestykulując (na dłoniach miała rękawice) zaczęła opowiadać:
  - Koroplacki to takie kochane roślinki, które rosną tylko pod drzewami. Są strasznie brzydkie, ale słodkie bo wyglądają jakby były smutne. Mają brązowy kolor, pokryte są korą drzew, i mają grubą łodygę, z której robi się Eliksir Wzmacniający. Trzeba je często przesadzać, bo muszą być zakopane w świeżej, mokrej ziemi. Ale ziemia musi być podlewana przegotowaną wodą z dodatkiem soku z cytryny - w tym momencie zamachnęła się tak mocno, że uderzyła Hermionę w oko. Gryfonka syknęła z bólu.
  - Kurwa, Leni! - pisnęła. Elena jednak była tak przejęta swoim wywodem, że nie zwracała uwagi na Granger. Zgrabnie się ukłoniła, po czym uśmiechnęła się do profesorki.
  - Bardzo dobrze. Pięć punktów dla Slytherinu, panno Snape. Yyy... Panno Granger? Wszystko w porządku? - profesor Sprout zwróciła się do Hermiony, która cały czas tarła oko. Elena spojrzała na kuzynkę i przechyliła głowę w bok.
  - Ojej, Hermi! - pisnęła - Coś ci się stało w oko... - Hermiona spojrzała na nią, jakby pytała: "No co ty, serio?". Oko piekło ją już mniej, ale wciąż miała zaczerwienione.
 Dziewczyny przystąpiły do pracy. Najpierw Leni wyjęła spod blatu wielką donicę, którą postawiła z wielkim impetem przed kuzynką, Hermiona w ostatniej chwili zabrała dłoń, którą to niechybnie Snape by zgniotła. Następnie nasypały świeżej ziemi do donicy, a potem we dwie mocowały się z Koroplackiem, którego nie mogły wyrwać z poprzedniej doniczki. Kiedy im się udało, były całe umazane w ziemi. Z zadowoleniem przysypały roślinę w nowym pojemniku. Hermiona otarła czoło brudną rękawiczką, zostawiając na twarzy wielką smugę błota. Malfoy nie mógł powstrzymać się przed kąśliwym komentarzem.
  - Granger, to twoje środowisko naturalne, tak? - Gryfonka zaczerwieniła się ze złości, ale zignorowała uwagę blondyna. Wzięła średniej wielkości fiolkę, zagrzała w niej wodę i wlała soku z cytryny. Malfoy nie odpuścił. Musiał wyprowadzić ją z równowagi.
  - Granger, to na twojej twarzy to błoto czy szlam? - zapytał śmiejąc się głupkowato. Hermiona nie wytrzymała i wylała zawartość swojej fiolki prosto na twarz Dracona, a potem rozsmarowała mu na twarzy garść ziemi.
  - Ała, wredna szlamo! Moje oczy!! To szczypie - panikował blondyn.
  - Błoto, Malfoy. Takie samo jak na twojej parszywej gębie! - odkrzyknęła. Blaise Zabini stojący obok Malfoya, ze śmiechu zatoczył się do tyłu i upadł na grządki pelargonii.
  - Pożałujesz tego, Granger - warknął Malfoy. Wybiegł ze szklarni, nie zważając na wołającą za nim Sprout. Zabini wstał z połamanych grządek i podszedł do Hermiony.
  - Dziękuję ci! Nadałaś mojemu życiu sens - rzekł, teatralnie ścierając łzy z policzków. Hermiona uśmiechnęła się do niego, i jeszcze raz przygotowała roztwór do podlania Koroplacka.
  Kolejne lekcje minęły jej bardzo szybko. Po zielarstwie poszły z Eleną umyć się w Łazience Prefektów, a później udały się do Wielkiej Sali na lunch. Ginny, która usłyszała od Harry'ego o akcji którą odwaliła na zielarstwie Granger, wychwalała swą przyjaciółkę w niebiosa. Dzień minął w zastraszającym tempie.



 Hermiona wyszła z pod prysznica. Założyła koronkową bieliznę. Włosy wyprostowała za pomocą zaklęcia i rozjaśniła nieco. Grzywkę wywinęła w finezyjną falę. Na nogi założyła czarne legginsy z szarymi krzyżami na kolanach, do tego krótką, białą koszulkę z napisem WELCOME TO MY LIFE BITCH, a na nogi włożyła zwykłe, czarne workery.         
Zrobiła sobie lekki makijaż i wyszła z łazienki. Postanowiła iść do Ginny na plotki. Otworzyła drzwi... i krzyknęła. Za drzwiami stała Leni, uśmiechając się jak psychopata.
  - Dżisys, Leni! Ale mnie wystraszyłaś - złapała się za serce. Elena zaśmiała się i wyciągnęła kuzynkę z pokoju.
  - Przyszłam po ciebie, bo zaraz mamy szlaban - zmarszczyła lekko nos.
  - Szlaban? To już? - Hermiona zerknęła na zegarek. 19:48. - O kurde, ale ten czas leci.
  - Zapierdala jak głupi - El zachichotała. Spojrzała na swoją kuzynkę i uśmiechnęła się. - Wyglądasz bosko! Musisz mi pożyczyć tych legginsów - zawyrokowała.
  - Spadaj! Nic ci nie pożyczę!
  - Nie bądź dupa wołowa! - Elena popchnęła niczego niespodziewającą się Hermionę, a ta zatoczyła się lekko i wpadła na ścianę. Spojrzała na kuzynkę i krzyknęła:
  - Nie żyjesz!! - Leni pisnęła i zaczęła uciekać. Granger ruszyła za nią i goniła ją aż pod gabinet Mistrza Eliksirów. Wszyscy już tam stali.
  - Zaraz cię złapię, El! - krzyknęła, udając zdenerwowanie. Panna Snape znowu pisnęła i schowała się za Zabinim. Hermiona chciała już coś krzyknąć, ale z gabinetu wyczłapał się wkurzony nauczyciel.
  - Co tu się dzieje?! - krzyknął. Elena wyszła zza Blaise'a i stanęła obok ojca. Wyciągnęła do niego rękę z otwartą dłonią:
  - Siema ojciec! High five - Severus spojrzał na nią jak na mądrą inaczej, ale nie przybił z nią piątki. Elena udała zasmucenie i zrezygnowana opuściła rękę.
  - Boże, co za geny... - mruknął Sev. Elenie zaświeciły się oczy i spojrzała na niego mrugając. Snape zignorował jednak córkę, i rzekł do reszty:
  - Nie chce mi się wymyślać dla was żadnej kary, więc posiedzicie sobie dziś w moim gabinecie. Do północy, potem drzwi się otworzą i możecie wrócić do siebie. A teraz wybaczcie... idę - uśmiechnął się przebiegle. Był już przy drzwiach, kiedy odwrócił się do nich i rzekł:
  - W barku, El - spojrzał na córkę, a ta podskoczyła z radości.
  - Dzięki, tatkuuu. Kiski lovki dla ciebie - i przesłała mu całusa w powietrzu. Mężczyzna klepnął się dłonią w czoło i mruknął coś jak: "po matce, na pewno po matce jest taka". Trzymając już rękę na klamce ponownie się odezwał:
  - Potter! Ty się tu do niczego nie dotykaj... Jak Merlina kocham, tylko ty i Longbottom zawsze coś psujecie... - i wyszedł. Elena w tym czasie doskoczyła do barku i wyjęła z niego dwie butelki Ognistej Whisky.
  - Kocham mojego tatuńcia - krzyknęła stawiając butelki na podłodze. Klapnęła tyłkiem obok alkoholu i gestem ręki zachęciła pozostałych do tego samego. Obok niej usiadła Hermiona, potem Harry, Pansy, Draco i Blaise. Stworzyli małe kółko. Elena zaklęciem przywołała sześć szklanek i nalała każdemu whisky.
  - No to skoro mamy dziś mała libację, wypadałoby się nieco pogodzić - klasnęła w dłonie. Zabini zaraz podłapał temat i rzucił się na Hermionę z teatralnym szlochem.
  - Och, wybacz mi moja miłości! Me serce umiera z rozpaczy gdy patrzę na twą nienawiść do mnie! Bądź mi łaskawa wybaczyć - wykrzykiwał udając, że płacze w jej ramię. Dziewczyna zachichotała. Blaise spojrzał na nią oczami a'la kot ze Shreka i rzekł:
  - Wybaczysz? - zrobił smutną minę.
  - Wybaczę - zaśmiała się Granger.
  - Jestem Blaise Zabini, moja miłości - wyciągnął do niej rękę.
  - Hermiona Granger, popaprańcu - uścisnęła jego dłoń. Spojrzał na nią przechylając głowę i wpatrywał się w nią przez chwilę. Hermiona nie wiedziała co się dzieje.
  - Ojojoj, Mionuś, ale masz brzydkie oko - zawyrokował.
  - Tylko jedno? - zaśmiała się Granger. Wszyscy zaczęli się śmiać.
  - Nooo, o to - wskazał jej lewe oko - jakieś takie sine i czerwone masz - Hermiona prychnęła i spojrzała na Leni, tamta jednak udawała, że czyta etykietę Ognistej. Blaise uśmiechnął się i wyciągnął rękę do Harry'ego.
  - Chodź no tu Pottuś, będziem się ściskać - kiedy Harry podał mu rękę, Blaise pociągnął go do siebie i przytulił. Zabini zagwizdał cicho.
  - Pottuś, ale masz sexy ciałko - Harry się zarumienił. Pansy Parkinson spojrzała na Pottera i w duchu przyznała, że trochę mu się wyprzystojniało, no. Z uśmiechem podała mu swoją dłoń, a potem zwróciła się do Hermiony.
  - Te, Granger! Fajne łaszki - puściła jej oko. Hermiona zachichotała i podziękowała. Malfoy z wyniosłą miną rzekł:
  - No dobra, pokój z wami...
  - A łazienka z tobą - wyrwało się Granger. Harry zakrztusił się swoją whisky, no co Blaise rzucił mu się na ratunek:
  - Lecę już, mój kochasiu! - i klepnął go w plecy, tak że Harry'emu spadły okulary. Złapała je Elena i założyła na nos.
  - Wyglądam mądrowato? - zapytała z uśmiechem.
  - Ty idiotko! Nie znasz odmianów? - zaśmiała się Granger. Leni udała oburzenie, a cała reszta zaśmiewała się z koleżanek. El oddała Harry'emu okulary i wróciła do picia. Zabini zaczął przyglądać się Malfoyowi.
  - Czego się na mnie gapisz, homosie jeden? - zaśmiał się blondyn.
  - Eeej! Tylko nie homosie! - Blaise lekko uderzył kolegę w ramię. Blondyn udawał, że go to zabolało i rozmasowywał ramię. - Hehe, ale masz oczy. Pasujecie do siebie z Mionką.
  - Blaise!! - wykrzyknęli w tym samym czasie Hermiona i Draco.
  - Ej, mam pomysł! Poróbmy jakieś sexy eliksiry - zaproponowała Granger. Malfoy spojrzał na nią zaciekawiony, kiedy użyła słowa "sexy". Elena klasnęła w dłonie i szybko dopiła swoją szklaneczkę z whisky.
  - Yah! Ale będzie seeeexyyy - zawołała Pansy. Wszyscy podeszli do regału Severusa i zaczęli wyciągać jakieś składniki. Elena stanęła na biurku i krzyknęła:
  - STOP! haha, ale jestem wysoka - okręciła się na biurku w okół własnej osi. Czuła, że alkoholu powoli rozpływa się po jej żyłach - No to ludziska! Robimy tak: ja będę w parze z Blaisem, Hermiona z Draco, a Pansy z Harrym. I robimy jakieś eliksiry, ale dodajemy cokolwiek żeby wyszło coś śmiesznego!
  - A skąd będziemy wiedzieć, że wyszło coś śmiesznego? - zapytał Harry. Wszyscy spojrzeli na niego jak na mądrego inaczej.
  - Ojeeeej! No to chyba proste! Jutro będziemy mieli gotowe trzy eliksiry, więc dolejemy je do czyjegoś napoju i zobaczymy co się stanie - Elena zaśmiała się i zeskoczyła z biurka, wprost na plecy Blaise'a. Chłopak zaniósł przyjaciółkę pod regał i zaczęli wybierać składniki. Hermiona zgarnęła wolny kociołek i wkładała do niego różne składniki.
  - Granger! - zawołał Draco - Łap ślinę jednorożca! - i rzucił w nią fiolką ze składnikiem. Hermiona wykazała się niezłym refleksem i złapała szkło. Do kociołka włożyła również butelkę Ognistej i ruszyła w stronę Draco. Chłopak wziął od niej kociołek i usiedli na podłodze.
  - No to co tworzymy, Granger? - zapytał.
  - Eliksir - odpowiedziała.
  - A jaki?
  - Sexyyyyyy - zawołała. Po chwili usłyszeli krzyk Pansy.
  - Hermiona, ty łajzo! Zabrałaś całą butelkę Ognistej!!
  - A, skąd! - skłamała.
  - No przecież widzę, że masz! - nie poddawała się Parkinson. Hermiona wyciągnęła palec w stronę blondyna i oskarżycielskim tonem rzuciła:
  - To on zajebał! - Pansy spojrzała na Malfoya z żalem, po czym podeszła do barku i wyjęła jeszcze jedną butelkę Whisky.
  - Butelka na parę - mruknęła pod nosem i poczłapała się do Pottera.
   Hermiona wrzuciła do kociołka pociętą mandragorę, nalała pół fiolki śliny jednorożca, dosypała sproszkowany smoczy ząb. Malfoy w tym czasie pokroił oko węża na ćwiartki i wrzucił je do gotującego się eliksiru.
  - Motyla noga... - mruknął Draco. Hermiona spojrzała na niego.
  - Co się stało?
  - Nic...
  - No poooowiedz - uśmiechnęła się przyjaźnie.
  - Granger, naprawdę nic... - mruknął Draco.
  - Nie powiesz? No Dracusiu, nie bądź taki - zamrugała oczami w jego stronę. Malfoy zaśmiał się.
  - Ja pierdolę, Granger... Jesteś niemożliwa! Naprawdę nic się nie stało, nie wiem o co ci chodzi...
  - To skąd ta motyla noga? Hę? - zapytała Granger patrząc mu prosto w oczy. Malfoy dopiero teraz zauważył, że faktycznie miała sine oko.
  - Składnik? - odpowiedział pytaniem blondyn. Hermiona klepnęła się dłonią w czoło i wpadła w histeryczny śmiech. Malfoy śmiał się razem z nią, a potem pyrgnął ją w ramie.
  - Czego? - zapytała grzecznie.
  - Całkiem fajna z ciebie szlama, wiesz? - powiedział do niej, a ona pokazała mu tylko język i nalała im kolejną szklankę alkoholu. Hermiona mieszała swój eliksir, kiedy rozległ się głośny wybuch.
  - HAHAHAHAHAHAHAHA, kurwa POTTER! - ryknęła Pansy. Harry się zarumienił.
  - Cioooooooo?! - umazana na twarzy czymś różowym Elena znalazła się zaraz obok nich. Draco i Hermiona też podeszli.
  - Hahahaha, ten wariat dolał sok z muchomorów do śliny jednorożca - zawyła czarnowłosa, kładąc się ze śmiechu na podłodze. Wszyscy w okół ryknęli głośnym śmiechem, tylko Potter stał zawstydzony.
  - Nie martw się, Harry. Eliksiry nigdy nie były twoją mocną stroną - Hermiona pocałowała przyjaciela w nos.
  - Yhh, no to zostały nam tylko dwa eliksiry dla ludków ze szkoły - posmutniała Elena.
  - Ale za to jakie zajebiste!! Zobacz jaki mój ma sexy kolor - krzyknęła Miona. Leni zajrzała do jej kociołka i krzyknęła " Ojeeeeeej, jaki sweet". Hermiona nalała do fiolki swój eliksir, który miał kolor jasnoróżowy i mienił się kolorami tęczy, niczym posypany brokatem. Blondynka też przelała swój eliksir do fiolki i krzyknęła:
  - Zagrajmy w butelkę! - wyszczerzyła swe białe ząbki. Wszystkie sześć zgrabnych tyłków zasiadło znowu w okręgu.
  - Ja kręcę pierwsza, bo jestem dziewczynką! - krzyknęła Pansy, biorąc do ręki pustą butelką po Ognistej. Elena w tym czasie przywołała kolejną butelkę.
  - Ale ja też jestem dziewczynką - Hermiona udała zasmucenie.
  - To będziesz druga - Pansy pokazała jej język. Miona nadal udawała smutną.
  - A jak na mnie nie wypadnie?
  - Ooo, no to będziesz... kiedy będzie twoja kolej - wszyscy zaczęli się śmiać. Parkinson zakręciła butelką i wypadło na Draco.
  - Pyyytanie, czy zadanie, złamasie? - zapytała, jak na grzeczną dziewczynkę przystało.
  - Dlaczego złamasie? To nie fajny jestem? - Draco posmutniał, a Blaise w pocieszającym geście poklepał go po ramieniu, robiąc minę "Ktoś cię musiał uświadomić". Malfoy teatralnie westchnął.
  - Dawaj, zadanie! - zawołał hardo. Parkinson uśmiechnęła się diabolicznie.
  - Pocałuuuuj.... Hermionkę! W usta - czarnowłosa wyszczerzyła ząbki. Malfoy i Granger zrobili przerażone miny.
  - Ja pasuję - krzyknęła dziewczyna. Elena wepchnęła jej butelkę Ognistej do ręki i odezwała się do niej nieco pijanym tonem:
  - To jego kolej, nie możesz spasować, siostrzyczko - zaśmiała się, a za nią Blaise. Malfoy wzruszył ramionami i cmoknął szybko Granger, ta nawet nie zauważyła zbliżającego się do niej blondyna.
  - Fuj, Malfoy mnie pocałował - wykrzywiła usta w grymasie, a potem pociągnęła spory łyk bursztynowego płynu. Draco wylosował Elenę.
  - Pytanie!!! - wykrzyknęła uradowana, zanim Malfoy zdążył cokolwiek powiedzieć.
  - Dlaczego nazwałaś Granger siostrzyczką? - lekko prychnął.
  - Bo to moja kuzynka!! Wspaniale, nieee?! - krzyknęła i rzuciła się na Hermionę, mocno ją tuląc.
  - Leni... twoje cycki wciskają mi oczy do oczodołów - dało się słyszeć piskliwy głos przyduszonej Granger. Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
  - No, ale jak to? - zapytał skołowany blondyn. Blondynka pokazała mu język i sama zakręciła. Wypadło na Blaise.
  - Ja też pytanko, moja Elianko - zrymował brunet.
  - No to Diabełku, powiedz mi... kogo mój tatuś najbardziej nienawidzi?
  - Yyy.. Pottera i Longbottoma. Hahahah, dwie gryfońskie ofiary. Bez obrazy Pottuś - pomachał w jego stronę ręką. Potter kiwnął głową, a El oddała butelkę Blaise'owi. Chłopak wylosował Hermionę.
  - Miooonuś, kochasz mnie? - zapytał.
  - Hej, jeszcze nie powiedziała, że chcę pytanie, baranie! - oburzyła się brunetka.
  - Nie czujesz, że rymujesz - zanucił Draco.
  - No dobrze, Diabełku, niech będzie pytanko - Herm uśmiechnęła się słodko.
  - No ja to tylko chciałem wiedzieć, czy... kurwa, miałaś wziąć zadanie - Blaise udawał, że się obraził. Założył ręce na klatce piersiowej i zrobił dziubek.
  - Tak, Blaise, kocham cie - zaśmiała się Granger, po czym wyrwała chłopakowi butelkę z ręki. Wylosowała Harry'ego.
  - Wybrałeś pytanie, Harry? Wspaniale! - Hermiona klasnęła w dłonie. Harry próbował protestować, ale zrezygnował widząc zaciętą minę Granger.
  - Z kim straciłeś swe dziewictwo? - zapytała dosadnie. Harry otworzył szeroko buzię.
  - Ty, Granger... na pewno dziewictwo? - wtrącił roześmiany Malfoy. Hermiona kiwnęła w jego stronę głową, robiąc przy tym śmieszną minę.
  - Robaczku, zamknij tą buzię! Nie wypada w towarzystwie roztegowywać mordki, to takie nie sexyyy - mruknęła Hermiona. Potter zamknął usta i wyszeptał zawstydzony:
  - Z... Juliettą Hanberg
  - HAHAHAHAH, ja pierdole Potter!! Ty ogierze - wykrzczał Malfoy, Zabini turlał się po podłodze ze śmiechu.
  - Przecież ona jest z pięć lat od nas starsza! - Gryfonka nie mogła uwierzyć.
  - Dajcie już spokój, teraz Harry kręci - Pansy podała mu butelkę.
  I graliby pewnie tak do samego rana, gdyby w pewnym momencie do gabinetu nie wrócił Snape.
  - O, tatuń - Elena podbiegła do niego i rzuciła mu się na szyję. Severus patrzył na wszystkich przerażony.
  - Ellie? Ile butelek wzięłaś? - zapytał nagle.
  - W chu... znaczy, chyba z 5, ale wiem że mnie kochasz i nie będziesz się złościł - uśmiechnęła się uroczo. Snape pokręcił głową, a potem kazał wszystkim iść spać. Kiedy wszyscy opuścili jego gabinet, usiadł w swoim fotelu i nalał sobie Ognistej.
  - Ona musi być taka po Kathrin, na pewno ma to po niej... - westchnął.






poniedziałek, 25 marca 2013

Rozdział 1

No więc ruszamy z nowym blogiem :) Oczywiście jako wielka fanka Dramione mam już ich kilka, jednak coś mi w nich nie grało, trzeba było rozpocząć nową przygodę. Mam nadzieję, że historia przypadnie wam do gustu. Zainteresowanych odsyłam również do czytania Dramione po szkole http://historie-milosci-draco-hermiona.blog.onet.pl/. Tymczasem zapraszam do czytania pierwszego rozdziału. Liczę na szczere opinie na temat opowiadania :) Pozdrawiam, Haley.


 Był piękny, gorący dzień września - tak gorący, że Granger miała ochotę zerwać z siebie ten cholerny gorset i paradować w samym staniku. Jednakże zważywszy na to, iż znajdowała się aktualnie na zatłoczonym peronie 9 ¾, niechętnie zrezygnowała z tego pomysłu. Zamiast tego związała brązowe loki w luźny kucyk, odsłaniając kark. Dało jej to minimalne uczucie ochłodzenia. Wypatrywała w tłumie swoich przyjaciół. Nagle poczuła jak ktoś zakrywa jej oczy dłońmi. Dałaby wszystko, żeby te zimne ręce nie zostały zdjęte z jej twarzy.
  - Harry! - krzyknęła uradowana. Przytuliła chłopaka i pocałowała go w policzek. Harry zarumienił się lekko.
  - Hermiono, ale się zmieniłaś... - wydusił.
  - To prawda... urosły ci cycki - wtrąciła ze śmiechem Ginny, która pojawiła się koło nich zupełnie znienacka. Hermiona udała oburzenie, ale zaraz potem zaśmiała się razem z resztą.
  - Gdzie Ron? - zapytał nagle Harry. Wszyscy rozejrzeli się w około, ale nigdzie nie mogli dostrzec Rudzielca. Po wojnie, którą stoczyli na początku maja, Ron nie doszedł jeszcze do siebie. Zmienił się zupełnie, unikał ludzi, stał się agresywny i jednocześnie zamknięty w sobie. Nikt nie rozumiał jego zachowania, w końcu każdy inny cieszył się, że Voldemort został pokonany, a on zachowywał się zupełnie nienormalnie. Być może tak negatywnie wpłynęła na niego śmierć brata, aczkolwiek każdy stracił w tej wojnie bliskie osoby. Każdy musiał zmierzyć się z brutalną rzeczywistością. Spokojnie można powiedzieć, że na wszystkich uczestnikach Drugiej Bitwy o Hogwart, zostało odciśnięte piętno wojny, jednak nikt więcej nie zachowywał się jak szaleniec.
 Podróż minęła im w miłej atmosferze i opowieściach wakacyjnych. W pewnym momencie, do ich przedziału weszła mała dziewczynka, która przybyła poinformować Hermionę, że zaraz po kolacji, ma się stawić w gabinecie McGonagall, na spotkanie prefektów.
 Kiedy weszli do zamku uderzyła ich melancholia. Patrząc na mury zamku, nie mogli wyjść z podziwu dla własnej pracy, którą włożyli w odbudowę szkoły, podczas tegorocznych wakacji. Wszystko było takie jak dawniej - takie samo, jak przed wojną. Do Hermiony nie docierał jednak fakt, że udało im się wygrać tę wojnę, tylko dzięki zdradzie Draco Malfoy'a, Blaise'a Zabini'ego i Pansy Parkinson, którzy wraz z profesorem Snape'm potajemnie przekazywali Dumbledore'owi informacje z kręgów Czarnego Pana. Teraz, gdy wszystko wróciło do normy, wszyscy uczniowie powrócili do szkoły, by dokończyć swą edukację. I właśnie w tym momencie Hermiona zdała sobie sprawę, że zaczął się jej ostatni rok nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Przykro było jej myśleć, że za dziesięć miesięcy opuści ten zamek na zawsze. Z zamyślenia wyrwał ją głos Harry'ego.
  - Widzisz tę blondynkę, która stoi z pierwszorocznymi? - zapytał.
  - No... i co? - przyjrzała się dziewczynie. Miała dziwnie znajome rysy twarzy, jednak Hermiona nie była w stanie określić, kogo jej przypomniała.
  - Ładna - wyszczerzył zęby Harry. Hermiona wywróciła oczami. Dumbledore właśnie wstał z miejsca, w Wielkiej Sali zapanowała cisza.
  - Witajcie moi mili, w kolejnym roku nauki w Hogwarcie. Dla niektórych zapewne jest to ostatni rok w tej szkole, dla innych z kolei pierwszy. Jestem szczęśliwy, że jesteśmy tu dziś w tym składzie. Pragnę również gorąco podziękować każdemu, kto brał udział w Drugiej Bitwie o Hogwart. Ponieśliśmy ogromne straty, kochani! Straciliśmy naszych bliskich, dlatego w tym momencie proszę was o minutę ciszy... ku pamięci wszystkim tym, którzy zginęli - wszyscy zdjęli z głowy swoje tiary, spuścili głowy i w ciszy oddali hołd pamięci zmarłym.
 - Nie umiem wyrazić swojej wdzięczności dla was, i waszych rodzin. Jedyne co mogę zrobić, to... przyznać w tym momencie każdemu domowi po 200 punktów! Tak więc, za trud, odwagę i poświęcenie włożone podczas wojny, za bezgraniczne oddanie szkole, nauczycielom i innym uczniom, Gryffindor, Slytherin, Hufflepuff i Ravenclow otrzymują po 200 punktów! - na sali zapanowała ogromna radość. Oklaski odbijały się echem, a uczniowie z wielkim wzruszeniem witali się ponownie.
  - Teraz jednak, moi mili - Dumbledore znów się odezwał - czas przejść do Ceremonii Przydziału. Zanim jednak wyczytam nazwiska pierwszorocznych, pragnę zaprosić na środek pannę Elenę Snape, która dołączy do siódmego roku, w jednym z domów.
 Panna Snape z gracją wskoczyła na podium, i usadowiła swój zgrabny tyłek na taborecie. W momencie, gdy Tiara dotknęła jej głowy, dziewczyna uśmiechnęła się przebiegle.
  - SLYTHERIN!!! - wykrzyknęła Tiara Przydziału, a dziewczę z jeszcze większą gracją zeskoczyło ze stołka. Stół Salazara Slytherina oszalał z radości. Wszyscy przywitali dziewczynę, jak dobrą znajomą. Elena usadowiła się między Malfoy'em, a Zabinim.
   Przy stole Gryffindoru, Harry i Hermiona patrzyli na siebie ze zdziwieniem.
  - Myślisz o tym samym, co ja? - wydukała Granger.
  - To nie możliwe... ON nie jest zdolny do rozmnażania - odpowiedział przerażony Potter - Zwłaszcza tak doskonałego - szepnął. Hermiona wywróciła oczami. Och, jakie płytkie myślenie mieli według niej chłopcy. Wiedziała, że zbliża jej się spotkanie z McGonagall, więc spojrzała na zegarek, i stwierdziła, że czas się zbierać.
  - Ronalda nadal nie ma? - zapytała od niechcenia.
  - Nie.
  - Dziwne... Ron opuścił kolację! Apokalipsa się zbliża - zaśmiała się brązowowłosa, Harry próbował zachować powagę, w końcu nie wypada się śmiać z przyjaciela, jednak nie mógł się długo powstrzymać. Po chwili oboje chichotali pod nosem. Hermiona wsadziła sobie truskawkę do ust, i wstała od stołu.
  - Spadam. Idę na to spotkanie z McGonagall. Widzimy się potem?
  - No jasne. Ja w tym czasie poszukam Rona... i może zaniosę mu trochę tego kurczaka - uśmiechnął się podle. Hermiona spojrzała na niego z rozszerzonymi oczami, a na jej ustach błąkał się wredny uśmieszek. Pośpiesznie oddaliła się od stołu, i udała się w stronę gabinetu profesorki. Niespodziewanie otarła się jednak o czyjeś ramie.
  - Granger, patrzże jak leziesz, dobra?! I nie rozrzucaj się tak tym swoim szlamem... - warknął Malfoy.
  - Ciebie też miło widzieć, fretko - burknęła dziewczyna.
  - Licz się ze słowami, mała szlamo. Chyba nie wiesz do kogo się odzywasz!
  - Och, akurat doskonale wiem! Do przebrzydłej, aroganckiej tchórzofretki, która swoją parszywą gębą obrzydza mi każdy dzień życia, od przeszło sześciu lat - warknęła spoglądając na niego spode łba. Draco chciał coś odpysknąć, ale akurat znaleźli się pod drzwiami gabinetu profesor McGonagall.
  - Dokończymy później - syknął wprost do jej ucha. Jednocześnie otworzył drzwi do gabinetu, i wpuścił Gryfonkę pierwszą.
  - Szlamy przodem - uśmiechnął się pod nosem.
  - Goń się, Malfoy - odpysknęła Granger.
  - Panie Malfoy, pani Granger, bardzo proszę o spokój - Minerwa spojrzała na nich z dezaprobatą. Hermiona i Draco zerknęli na siebie z ukosa i usiedli obok reszty. W pomieszczeniu znajdowała się Rita Goshwell, prefekt naczelny Ravenclow i Jasper White, prefekt naczelny Hufflepuff.
  - Moi drodzy, w te wakacje wasza czwórka otrzymała odznaki Prefekta Naczelnego. Jest to swego rodzaju wyróżnienie dla was, ale i sfera nowych obowiązków i przywilejów. Waszym głównym obowiązkiem będzie patrolowanie korytarzy po godzinie 23:00, co jakiś czas, przez minimum dwie godziny. Będziecie musieli nadzorować szlabany innych uczniów, jeśli któryś z profesorów was o to poprosi. Macie również dbać o porządek i przestrzeganie regulaminu podczas przerw międzylekcyjnych, zajęć szkolnych, a także podczas czasu wolnego. Macie możliwość odejmowania i dodawania punktów pozostałym uczniom. Jednakże, przestrzegam was, nie wolno wam nadużywać swojej władzy. Dostaniecie też hasła do wszystkich Pokoi Wspólnych. Generalnie skupiłam się na najważniejszych obowiązkach, przejdźmy zatem do spraw przyjemniejszych. Wasza czwórka dostaje prywatne dormitoria, z jednym Pokojem Wspólnym. Dodatkowo możecie odwiedzać Hogsmeade kiedy wam się żywnie podoba. - McGonagall spojrzała na nich surowo. Wszyscy słuchali jej zaciekawieni, także mogła kontynuować.
  - Patrolujecie korytarze parami, panna Goshwell z panem White, panna Granger z panem Malfoyem. Jutro zaczyna panna Goshwell i pan White, dziś możecie się wyspać. Wasze plany wywieszone są na Tablicy Ogłoszeń w Pokoju Wspólnym. Dzisiejsze hasło do PW to "amortencja". To wszystko na dziś, dziękuję za przybycie i życzę dobrej nocy - Minerwa opuściła gabinet zanim którekolwiek zdążyło się odezwać.
  - Ale czad! Własne dormitorium - ucieszyła się Rita.
  - Ekstra! - Jasper klasnął w dłonie, i ruszył do wyjścia zaraz za Ritą. Granger wstała z krzesła ciężko dysząc. Znowu była skazana na obecność tej zapchlonej fretki. Cudownie! Draco również podzielał jej zdanie. Byli na siebie skazani, chociaż tego nie chcieli. Ruszyli w stronę drzwi, patrząc na siebie z ukosa. Hermiona nerwowo zaciskała pięści. Otworzyła drzwi z takim impetem, że uderzyły one w ścianę, naruszając nieco jej konstrukcję. Posypał się tynk. Hermiona stanęła jak wryta i patrzyła zdumionym wzrokiem na swoje dzieło.
  - No brawo Granger, jak tak dalej pójdzie to rozpierdolisz całą szkołę - zadrwił Malfoy.
  - Jedyne co w tym momencie mam ochotę rozpierdolić, to twoja gęba! - warknęła i wyszła. Malfoy patrzył za nią zdumiony. Nie poznawał jej. Szlama zrobiła się pyskata i agresywna. Zupełnie jak nie ona. Uśmiechnął się pod nosem i ruszył w stronę swojego dormitorium.


   Obudził ją hałas dochodzący z okolic okna. Spojrzała nieprzytomnym wzrokiem w tamtą stronę, i zobaczyła porozrzucane książki.
  - Ups - ktoś zachichotał. Przerażona odruchowo złapała różdżkę i wycelowała w stronę przybysza. Obok jej łóżka stała blondwłosa dziewczyna, która wpatrywała się w nią z rozbawieniem. Miała wielkie brązowe oczy, dość spory biust i nienaganną figurę. Po chwili dotarło do zaspanej dziewczyny, kim jest jej gość.
  - Jak się tu dostałaś? - zapytał wyskakując z łóżka.
  - Oj, co za pytanie - zaśmiała się perliście - Tu rządzi magia, tu nic nie jest niemożliwe - okręciła się w okół własnej osi, z gracją baletnicy. Hermiona spojrzała na nią zdziwiona. "Psychiczna, czy co?" zastanawiała się.
  - Słuchaj, nie chciałabym być niegrzeczna, ale...
  - Jestem Elena Snape. Możesz mi mówić Leni, tak jak moi znajomi - uśmiechnęła się przyjaźnie i usiadła na parapecie, jak we własnym pokoju. Granger zamrugała oczami, bała się że wariuje, albo niewyspany umysł płata jej figle. Jednak, kiedy otworzyła oczy, Elena nadal tam była i siedziała w tym samym miejscu.
  - Och, miło mi. Ja jestem...
  - Hermiona Granger - przerwała jej - moja kuzynka! - Te słowa wprawiły Hermionę w osłupienie. "Noż kurwa...zwariowałam!", do dziewczyny nie mogła dotrzeć ta absurdalna sytuacja. Zachciało jej się śmiać. Spojrzała z powątpiewaniem na swojego gościa.
  - Coś chyba pomyliłaś, Leni. Niby jakim cudem?
  - A takim, że mój ojciec, nomen omen Severus Snape i twoja matka, są rodzeństwem - uśmiechnęła się i klasnęła w dłonie.
  - COO?! - krzyknęła brunetka.
  - Ojej, a podobnoś taka kumata - zadrwiła w żartach Ślizgonka - mój ojciec i Miranda są rodzeństwem, ot co!
  - Ale... to czemu ja o tym nie wiedziałam?
  - Bo Miranda związała się z mugolem, odcięła się od magicznego świata, i tyle ją widzieli - Hermiona otworzyła buzię ze zdziwienia.
  - No niezły poranek - mruknęła Granger.
  - Prawda?! - wykrzyknęła uradowana Leni i rzuciła się kuzynce na szyję - Nie mogłam się doczekać aż cię poznam! - Hermiona poklepała dziewczynę po plecach.
  - Idź się ubierz to razem pójdziemy na eliksiry - Hermiona spojrzała na nią pytająco.
  - To nie wiesz? W tym roku wszystkie zajęcia mamy w składzie Slytherin-Gryffindor - Elena klasnęła w dłonie, a Granger tylko uśmiechnęła się do niej. Skoczyła do łazienki i wzięła szybki prysznic. Wysuszyła się za pomocą zaklęcia, a włosy zakręciła w równe fale. Założyła krótką kremową sukienkę, na to jeansówkę z małymi ćwiekami. Do uszu wpięła drobne kryształki, a na palec złoty pierścionek w kształcie trójkąta z małą perełką w środku. Na nogi założyła czarne sandałki na platformie, a w rękę chwyciła brzoskwiniową kopertówkę, do której za pomocą zaklęcia zwiększająco-zmniejszającego wrzuciła książki, pióro, pergaminy i różdżkę. http://urstyle.pl/site_media/szafka/stylizacja-maowaeja-letnie_1.jpg.
Kiedy wyszła z łazienki, Elena siedziała na jej łóżku i coś czytała. Hermiona przyjrzała się Leni, i choć to naprawdę absurdalne, cieszyła się, że ta pozytywnie zwariowana i optymistyczna dziewczyna jest jej kuzynką.
  - Ale to nuuuuuuuuuuudne - jęknęła blondynka.
  - Co? A, książka. Masz rację, ostatnio coś nie lubię czytać - zachichotała. Sama nawet nie wiedziała kiedy przestała interesować ją nauka, siedzenie nad książkami i pisanie durnych esejów. Teraz wolała zająć się imprezami, modą i dobrą zabawą z przyjaciółmi.
  - Fajna kiecka - uśmiechnęła się Leni. - Jak dobrze, że nie trzeba nosić szat szkolnych.
  - To fakt. Idziemy? - Leni zerwała się z łóżka, i już po chwili szły korytarzami, zwracając na siebie szczególną uwagę, bowiem nieczęsto widuje się Ślizgonkę i Gryfonkę pogrążone w przyjaznej gadce. Panna Snape rozpływała się właśnie nad ich drzewem genealogicznym, kiedy dotarły pod salę, gdzie odbywały się zajęcie z eliksirów. Malfoy spojrzał w ich stronę i skrzywił się. Posłał Leni pełne politowania spojrzenie. Elena popukała się palcem w czoło i uśmiechnęła się wrednie. Malfoy westchnął.
  - Zapraszam - warknął Snape. Hermiona przełknęła ślinę i odszukała wzrokiem Harryego. Stał na końcu ze spuszczoną głową. Granger przeprosiła kuzynkę, i podeszła do Pottera. Razem weszli do sali i usiedli w jednej ławce.
  - Co jest, Harry? - zapytała zmartwiona.
  - No cóż, eliksiry zawsze mnie stresowały - szepnął.
  - Daj spokój, stary. Będzie dobrze. A wiesz kto mnie dziś odwiedził? Twoja piękna blondynka - zaśmiała się cicho. Otworzyła kopertówkę i wyjęła z niej podręcznik do eliksirów.
  - Po co? - zapytał zdezorientowany chłopak. Patrzył na nauczyciela z takim przerażeniem, że Hermiona zaśmiała się na głos. Zupełnie zapomniała, że jest w klasie, ot. Zdarza się.
  - Z czego rżysz, Granger? Czyżby Pottuś wyznał ci miłość, szlamo? - zadrwił Malfoy. Hermiona zobaczyła, że zarówno Elena, jak i Snape patrzą na niego potępiająco.
  - Panie Mal...
  - Malfoy, milcz jak do mnie mówisz! - krzyknęła zdenerwowana dziewczyna.
  - Bo co Granger? Pobrudzisz mnie swoim szlamem? - spojrzał na nią z nienawiścią. Hermiona miała łzy w oczach, ale postanowiła tego po sobie nie pokazać.
   - Malfoy, ty wstrętna gnido... - rzuciła w niego swoim podręcznikiem. Książka trafiła prosto w twarz zaskoczonego chłopaka, po czym opadła na podłogę z głośnym trzaskiem. Wszystkich zamurowało. Granger podeszła do ławki Draco, podniosła swoją książkę i spojrzała na niego przerażona. Nie sądziła, że jest w stanie zrobić coś takiego. Zanim jednak wydusiła z siebie słowo, podszedł do nich mocno wkurzony Snape i rzekł:
  - Malfoy i Granger dostajecie właśnie po minus pięćdziesiąt punktów. Mało tego, w ramach kary będziecie siedzieć razem na wszystkich moich lekcjach. A o 20:00 zapraszam państwa do mojego gabinetu. Szlaban! Od teraz każde niepotrzebne słowo będzie karane odjęciem pięciu punktów, zrozumiano?! Siadać mi już! - krzyknął.
  - Ale... - zaczął Malfoy.
  - Minus pięć punktów dla Slytherinu, panie Malfoy. Coś jeszcze chce pan dodać? - warknął zdenerwowany Snape. Malfoy spuścił głowę i potulnie siadł na miejscu. Granger w tym czasie czmychnęła w głąb sali, ale zatrzymało ją głośne "Ekhem". Stanęła jak wryta, a po chwili odwróciła się w stronę nauczyciela.
  - A dokąd to, Granger? - zapytał przedłużając sylaby. Hermiona potulnie poczłapała do ławki Malfoya i usiadła na krześle obok. Snape kazał im zająć się przygotowaniem eliksiru niewidzialności, a sam zajął się papierkową robotą przy biurku. Hermiona spojrzała na Elenę, która siedziała w ławce z Parkinson. Obie uśmiechnęły się do niej przyjaźnie. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech, i zajęła się rozmyślaniem o tym jaki niesprawiedliwy spotkał ją los, kiedy na jej ławce wylądował malutki pergamin. Nie zdążyła go nawet otworzyć, kiedy odezwał się Snape:
  - Minus dziesięć punktów, Potter.
  - Profesorze, ale ja tylko... - próbował się bronić Bliznowaty.
  - Pyskujesz, Potter? Szlaban razem z Granger i Malfoyem.
 Nim lekcja się skończyła, Elena, Pansy Parkinson i Blaise Zabini również zarobili szlaban.