sobota, 29 czerwca 2013

Rozdział 4 cz. II

Kochani! Przepraszam, że tak długo, ale jakoś opuściła mnie wena, czy coś. Nie wiem co jest grane. Chyba rozleniwiłam się tym wyjazdem do Warszawy, a może to wina napięciem przed wynikami matury? :D Ale już po, wszystko zdałam, także może uda się nie mieć problemów z pisaniem♥ Ze specjalną dedykacją dla Mili ♥ Za to, że jest i wspiera ;** Wam też dziękuję, że jesteście ♥ Bez was ten blog by nie istniał ♥ Przepraszam za jakość rozdziału, mam nadzieję, że mnie nie zlinczujecie :) Miłego czytania :D

Wasza Hal ♥




 Barman już z daleka zauważył nadchodzące dziewczyny. Miał ochotę schować się pod blatem, ale nie mógł, w końcu był w pracy. Zrezygnowany westchnął i do sześciu szklaneczek nalał Ognistej Whisky. Postawił je na barku w momencie, kiedy grupka znalazła się przy nim. Hermiona rozszerzyła oczy.
 - Dla nas? - pisnęła szczęśliwa Elena. Chłopak kiwnął głową i szybko odszedł na drugi koniec barku, by zatopić się w rozmowie z Lavender Brown. Leni zrobiła smutną minkę, ale szybko pocieszyła się alkoholem. Wszyscy zatopili się w rozmowie i alkoholu, kiedy dostrzegli na twarzy Hermiony szatański uśmiech. Nie spodobał on się chłopakom, natomiast dziewczyny były zaintrygowane i jednocześnie dziwnie pobudzone.
 - Mów! - zarządziła Pansy, ale Miona pokręciła głową, zeskoczyła ze stołka i pobiegła przed siebie. Po chwili jednak wróciła, dopiła swoją Ognistą i znowu zniknęła. Harry zdezorientowany zamrugał oczami, a Elena głośno westchnęła. Najpierw opuścił ich barman, a teraz Hermiona. Usiadł na krzesełku barowym i podparła głowę na dłoni.
 - Czuję się jak sierota - westchnęła. Nikt jednak nie ciągnął wątku, więc niepocieszona dziewczyna kontynuowała z własnej woli.
 - Najpierw opuścił na barman, a teraz moja Miona. O, patrzcie! Woli gadać z tą Brown niż z nami... W czym ona jest lepsza ode mnie?! - teatralnie zawyła Leni. Nikt nie zdążył jej odpowiedzieć, bo jak burza wparowała Hermiona, krzycząc:
 - Mam!! - stanęła obok Malfoy'a i zaśmiała się pod nosem. Niesforny kosmyk włosów opadł jej na czoło, ale nie miała jak go poprawić, bo obie ręce trzymała z tyłu.
 - Co maaaasz?! - krzyknęła natchniona Elena, zeskakując ze stołka i klaszcząc w dłonie.
 - Nasze eliksiry - wyszczerzyła się Miona. - Czas je użyć! - zaśmiała się. Harry biorąc przykład z Eleny, klasnął w dłonie, czym wywołał salwę śmiechu wśród znajomych. Elena i Hermiona rozejrzały się po sali w poszukiwaniu swoich ofiar. Zgodnie wybrały dwie najodpowiedniejsze ich zdaniem osoby.


  Pół godziny później w Wielkiej Sali zapanowało poruszenie, kiedy Ron Weasley ubrany w różową, zwiewną sukienkę wparował na scenę. Rude włosy miał spięte w luźnego koko na czubku głowy, na powiekach miał fioletowy cień do oczu, a usta wymalowane krwistą czerwienią. W ręku dzierżył swoją różdżkę, na czubku której widniało bladoróżowe serduszko. Weasley złapał mikrofon i wrzasnął:
 - JA OD ZAWSZE KOCHAM CIĘ SYBILLO! - i za pomocą błękitnych skrzydełek wyrastających z jego pleców poszybował w powietrze. Lecąc przez Wielką Salę machał różdżką, z której leciały różowe i złote iskierki. Uczniowie ledwo stali na nogach śmiejąc się z Rudzielca. Ten niewzruszony, podleciał do Trelawney i klęknął przed nią. Profesorka zamrugała oczami i gwałtownie wciągnęła powietrze do płuc. Ronald ponownie machnął różdżką, tym razem wyczarowując pająka, który kroczył po twarzy Sybilli. Rudowłosy poderwał się na równe nogi i z głośnym piskiem, uderzył w twarz Trelawney. Kobieta odleciała do tyłu, a Weasley wybiegł z sali piszcząc jak mała dziewczynka. Hermiona osunęła się po Harrym i przykucnęła ledwo łapiąc oddech ze śmiechu. Eliksir Leni i Diabła okazał się na prawdę dobry. Nikt nie zdążył jednak odetchnąć po pokazie Weasleya, kiedy na scenie pojawił się Snape. Wszyscy wlepili w niego wzrok. Mężczyzna miął w dłoniach skrawek swojej szaty, i patrząc w podłogę zaśpiewał: <PIOSENKA KLIK>
 Chociaż mało mamy lat 
tak naprawdę niewiele
choć lubimy w piłkę grać 
i pojeździć rowerem

choć na wszystko mamy czas
tyle zabaw nas czeka 
wiemy, że każdy z nas wyrośnie, każdy z nas
na wielkiego, wielkiego na człowieka

ref.:
bo co może, co może mały człowiek
tak jak ja albo ty
może pani, a może pan podpowie } 
my zgodzimy się z tym }x2

na podwórku fajnie jest
można sobie pobiegać
można w kapsle pograć też 
i pochodzić po drzewach

można łapać do swych rąk 
kolorowe motyle
albo się ukryć tak by nikt nie widział nas 
i polecieć do słońca choć na chwilę

ref:
bo co może,co może mały człowiek...

właśnie tyle lat co my
mają bolek i lolek
a więc może ja lub ty 
odegramy ich rolę

albo któryś będzie kimś
najważniejszym na świecie 
będzie miał tyle sił
dołoży wszystkich sił 
aby były szczęśliwe wszystkie dzieci

ref:
bo co może ,co może mały człowiek..        
 Śpiewając cały czas bujał się na boki, a jego tłuste włosy powiewały raz w lewo, raz w prawo. Miał lekko zachrypnięty głos. Ktoś z pierwszego rzędu odpalił zapalniczkę i bujał się na boki równo z profesorem. Dumbledore poklaskiwał w dłonie i podśpiewywał pod nosem słowa piosenki. Po chwili złapał McGonagall za rękę, a zaraz za nią czworo uczniów i zrobili kółeczko. Severus skończył śpiewać i rzucił do mikrofonu:
 - Cienkujeeee! - uciekł ze sceny wpadając do kółka stworzonego przez dyrektora i Minerwę.
 W tym samym czasie Elena z przekrzywioną w bok głową wpatrywała się w ojca.
 - Nie wiem czy mam się za niego wstydzić, czy być z niego dumna - zaśmiała się.
 - Wyluzował nieco - rzucił beztrosko Malfoy, a Hermiona odparła dumnie.
 - Dzięki nam, Malfoy! - blondyn uśmiechnął się do niej. Hermiona patrząc na profesora jak na małe dziecko westchnęła głośno.
 - Ej! Zróbmy karaoke! Co wy na to? - ożywiła się nagle Pansy, która prawie usnęła oparta o blat barku. Wszyscy zaaprobowali jej pomysł i już po chwili ustalili z Dumbledore'm, że dobiorą się w pary i wykonają jakieś utwory. I tak zanim Hermiona zdążyła się zorientować, była w parze z Malfoyem. Znowu. Po raz drugi dzisiejszego wieczoru miała z nim śpiewać. Westchnęła i upiła duży łyk whisky. Na scenę wbiegła szczęśliwa Elena, a za nią Blaise. Dziewczyna pomachała zebranym i podeszła do mikrofonu. Zaśpiewała swoją ulubioną piosenkę <KLIK>, potem na scenie pojawiła się Pansy z Harrym, w piosence <KLIK>. Jako ostatni na scenie pojawili się Hermiona i Draco. Zaśpiewali <KLIK>, widać było, że poniosła ich muzyka, dlatego też kiedy piosenka dobiegła końca, kiwnęli do siebie głowami i po chwili rozpoczęli kolejną piosenkę <KLIK>. Bawili się wspaniale, każde z nich miało świetne wyczucie rytmu i doskonały ruch sceniczny. Publiczność szalała, a oni śpiewali uśmiechając się do siebie. Pierwszy raz panowała między nimi taka idealna, niczym niezmącona zgoda. Kiedy bal dobiegł końca, cała szóstka ruszyła do swoich pokoi. W jednym z korytarzy, Pansy zatrzymała się gwałtownie i pisnęła cicho:
 - Jaki słodki kiciuś! - zawołała wskazując na czarną plamę po ścianą.
 - Yyy - wydukał Harry, patrząc to raz na czarnowłosą, to raz pod ścianę.
 - Ojej! Rzeczywiście! Jaki słooooodziaak! Kici srici, choooć!- Hermiona kucnęła i próbowała przywołać zwierzątko, które nie reagowało na jej słowa. Oburzona wstała gwałtownie i rzuciła pod nosem:
 - Głupi futrzak - założyła ręce na piersi i zrobiła obrażoną minę.
 - A może jest ranny i dlatego nie podchodzi? - pisnęła przerażona Pans.
 - Albo stracił słuch i nie podchodzi bo nie słyszy? - podłapała Elena zakrywając usta dłonią.
 - A może to nie jest kot i nie podchodzi bo to zwykła szata? - zironizował Draco, który nie wiadomo kiedy znalazł się pod ścianą i trzymał w dłoni czarną szatę. Dziewczyny obraziły się na blondyna i ruszyły do swoich dormitoriów, nie czekając na nikogo. Chłopcy dogonili ich, ledwo hamując uśmiechy napływające na ich usta. Harry zaoferował się, że odprowadzi Parkinson, toteż skręcili w stronę lochów, a Elena i Blaise koniecznie chcieli odprowadzić Hermionę i Dracona, więc ruszyli z nimi w stronę PW Prefektów. Kiedy znaleźli się pod drzwiami do PW, Leni rzuciła się na kuzynkę i wyściskała ją. Chłopaki podali sobie ręce i Blaise ruszył w stronę lochów. Elena podążyła za nim, a Hermiona machała blondynce krzycząc:
 - No! To buźka jutro! Pa! - i razem z Draco weszła do środka.
 - Serio, Granger? - zaśmiał się blondyn.
 - Co znowu? - jęknęła zrezygnowana. Malfoy popatrzył na nią i kręcąc głową poszedł do swojego dormitorium.

niedziela, 2 czerwca 2013

Rozdział 4 cz.I

EDIT: KOCHANI, PRZENIOSŁAM BLOGA Z ONETU NA BLOGGERA! ZAPRASZAM CHĘTNYCH DO CZYTANIA OPOWIADANIA PT.: ZŁĄCZENI PRZESZŁOŚCIĄhttp://historie-milosci-draco-hermiona.blogspot.com/
Moi kochani ♥ Bardzo przepraszam, że rozdział dopiero dziś, ale te matury pochłonęły mnie zupełnie! A później było już tylko gorzej, bo dopadł mnie pomaturalny leń! Wiem, słabe usprawiedliwienie :c Ale nie zapomniałam o Was <3 Proszę bardzo, nowiutka, świeżutka nowość :D Bardzo proszę wszystkich o komentarze, chciałabym wiedzieć, czy wciąż jesteście ze mną, i co sądzicie o tym rozdziale. W razie pytań, zapraszam na aska: http://ask.fm/HaleyElena

Całuję,
Wasza Hal ♥





 - Jesteś pewna, że wyglądam dobrze? - Hermiona okręciła się wokół własnej osi, przeglądając się w lustrze.
 - Dobrze?! Hermiona, wyglądasz bajecznie! - podekscytowana Elena klasnęła w dłonie i przygryzła język. Wprost nie mogła się doczekać rozpoczęcia balu. Nowe żeńskie Trio Hogwartu, w skład którego wchodziła ona, Hermiona i Pansy, postanowiły ubrać się na biało. Wszystkie więc kupiły sobie białe suknie. Stały teraz przed wielkim lustrem w Pokoju Wspólnym Prefektów i podziwiały swoje odbicia. Ze swojej sypialni wyszła Rita i posłała im krzywe spojrzenie. Dziewczyny zaśmiały się.
 - No to co moje, bejbaski? - krzyknęła Pans - Gotowe na Wielki Podryw w Hogwarcie? - spojrzała na nie wymownie.
 - Tsiaaa - żachnęła Miona. Nie czuła się pewnie, zwłaszcza, że jej partnerem miał być Malfoy. Tak zarządziła McGonagall i tak miało być. Dlaczego nie mogła iść z kim chciała? Co z tego, że była Prefektem Naczelnym tak jak ten nadęty Malfoy, przecież o wiele lepiej było by iść na bal z... z Teodorem Nottem chociażby! I co z tego, że Malfoy, ta gnida, ostatnio jest całkiem miły. Spojrzała jeszcze raz na swoje odbicie. Ujrzała w lustrze swoje specjalnie magicznie skrócone włosy i finezyjną sukienkę. Uśmiechnęła się, bowiem w jej głowie zrodził się plan. Ale ciii... o tym później.
 Bal rozpoczynał się o 20:00. Pięć minut przed czasem, podążały już w stronę swoich partnerów, którzy czekali na nich pod Wielką Salą. Elena nie zważając na ciągnącą się za nią suknię, podbiegła do Blaise'a i rzuciła mu się na szyję. Przechodząca obok McGonagall spojrzała na nią karcący wzrokiem, bowiem Wiecznej Dziewicy nie podobał się frywolny styl bycia Leni. Elena za jej plecami pokazała jej język i szepnęła coś na kształt: "...już ja ci pokaże, ty spróchniała dziwko, takie...". Pansy w tym czasie podeszła do Harry'ego i delikatnie się uśmiechnęła. Była nieco speszona, ale podała mu dłoń i ustawili się w parze do wejścia. Hermiona natomiast, zrezygnowana podeszła do Malfoya i sztywno skinęła mu głową. Stanęła obok, ręce trzymając skrzyżowane na piersiach. Wyglądała jak obrażone dziecko. Draco prychnął pod nosem, czym rozdrażnił Gryfonkę.
 - Czego, fretko? - warknęła pod nosem. Malfoy pokręcił głową, ale nic nie odpowiedział. Jego postawa jeszcze bardziej zirytowała dziewczynę, ale nie miała czasu odpysknąć, gdyż ruszyły pierwsze takty muzyki i musieli tanecznym krokiem wejść do środka. Cztery pary rozpoczynały bal walcem angielskim, byli to: Draco i Hermiona, Elena i Blaise, Pansy i Harry oraz Rita i Jasper. Kiedy walec dobiegł końca, na scenie pojawił się Dumbledore, z dziwnie różowymi policzkami. Albo się zawstydził, albo wypił za dużo ponczu. Hermiona obstawiała to drugie.
 - Kochani, ogłaszam że bal z okazji Rozpoczęcia Roku właśnie się rozpoczął! Życzę udanej zabawy! - a potem zataczając się nieco zszedł ze sceny, by wyrwać Sybilli Trelawney kieliszek z ręki, i podejść do Snape'a. Na scenie pojawiły się Fatalne Jędze i wszyscy zaczęli tańczyć. Hermiona odnalazła swoje koleżanki i razem pobiegły do baru zamówić alkohol. Zamówiły sobie Hogwardzkie Kamikadze, czyli sześć różnokolorowych drinków w 50 ml kieliszkach. Każda złapała po dwa i wypiły szybkim haustem, uprzednio stukając się kieliszkami. Drinki tak im zasmakowały, że zamówiły jeszcze dziesięć tacek i dziwnie szybko poprawiły im się humory.
 - Pamiętajcie żeby nie pić z lewej ręki! - krzyknęła Hermiona.
 - A czemu? - zapytała Elena, podpierając brodę na dłoniach.
 - Bo jak się pije z lewej ręki... - Miona konspiracyjnie rozejrzała się na boki, a potem nachyliła się bardziej w stronę koleżanek - to na nogach rosną... rude włosy! - odpowiedziała teatralnym szeptem. Pansy zrobiła wielkie oczy i zatkała usta dłonią. Leni kręciła głową, przygryzając kciuka.
 - A co jak ktoś jest leworęczny?! - wykrzyknęła Pans. Była tak podekscytowana, że mało nie spadła z krzesła. Teraz to Granger zatkała dłonią usta.
 - No nie mów, że jesteś leworęczna?! Czekaj, nie odpowiadaj jeszcze! Muszę to przetrawić po swojemu... Barman! Ja poproszę... o tak ze trzy Ogniste Whisky. Z zimnym lodem! - barman spojrzał na nią i uśmiechnął się pod nosem.
 - A ja nie wiem, proszę pani, czy nie został mi już tylko ciepły lód - przerzucił sobie ściereczkę przez prawe ramię i spojrzał z zainteresowaniem na dziewczyny.
 - O cholera... - mruknęła Elena.
 - Mam wrażenie, że robi sobie pan z nas jaja... - Hermiona przekrzywiła głowę, a barman uniósł brwi, zastanawiając się co brunetka ma na myśli - Przecież to dopiero początek imprezy! Jak mogłoby zbraknąć zimnego lodu? - Blondwłosy mężczyzna parsknął pod nosem, i z uśmiechem ustawił na blacie trzy szklanki, do których wsypał lód i nalał złotego trunku. Hermiona złapała swoją szklaneczkę i językiem dotknęła lodu. Elena w oczekiwaniu na jej reakcje zacisnęła kciuki i zmrużyła powieki.
 - Ha! Wiedziałam! Ten lód jest zimny - uśmiechnęła się triumfalnie, a jej kuzynka odetchnęła z ulgą.
 - O Merlinie! Całe szczęście, jeszcze byśmy sobie poparzyły usta - rzuciła Pansy. Uniosła swoją szklankę i krzyknęła "Zdrówko!". Brunetka i blondynka stuknęły się z nią i wypiły swoje whisky.
 - Jeszcze raz to samo, panie żartowniś! - krzyknęła Elena. Kiedy barman postawił przed nimi kolejną porcję trunku, Hermiona zeskoczyła z barowego krzesła i stanęła twarzą w twarz z Parkinson.
 - Idę do łazienki, ale jak wrócę to dokończymy naszą rozmowę.
  Wracając z łazienki usłyszała jak McGonagall trzeszczy do mikrofonu. Mimowolnie się skrzywiła.
 - Drodzy uczniowie! Mamy dla was małą niespodziankę. Proszę aby wszyscy ustawili się pod ścianą. - Hermiona wycofała się za drzwi i czekała, aż wszyscy ustawią się tak jak Minerwa im kazała. Kiedy usłyszała pierwsze takty muzyki, wiedziała co ma robić. Zgasło światło, a ciemność rozbił snop światła skierowany na osobę schodzącą ze sceny i śpiewającą:  <KLIK>
 She was like April sky
Sunrise in her eyes
Child of light, shining star
Fire in her heart
Brightest day, melting snow
Breaking through the chill
October and April


Wiedziała, że teraz jej kolej. Snop światła przeskoczył na nią, ale nie speszyła się. Alkohol, który wypiła dodał jej pewności siebie. Ruszyła powolnym krokiem do przodu, śpiewając anielskim, delikatnym głosem.

He was like frozen sky
In October night
Darkest cloud, endless storm
Raining from his heart
Coldest snow, deepest blue
Tearing down his will
October and April

 
Szła wolnym krokiem, ale czuła jakby wiatr rozwiewał jej włosy i suknię. Wiedziała, że to za sprawą czarów, jednak czuła się jak w jakiejś bajce. Widziała z oddali wolno kroczącego chłopaka. Skupiła na nim wzrok i śpiewała dalej. Teraz mieli wspólną zwrotkę. Przymknęła oczy by dać z siebie wszystko, i wciąż zbliżając się do chłopaka, zaczęła śpiewać. Weszli równo, jakby ta piosenka była napisana specjalnie dla nich.


.


Like hate and love
World's apart
This fatal love was like poison right from the start
Like light and dark
World's apart
This fatal love was like poison right from the start

We were like loaded guns

Sacrificed our lives
We were like love undone
Craving to entwine
Fatal torch
Final thrill
Love was bound to kill
October and April

Like hate and love

World's apart
This fatal love was like poison right from the start
Like light and dark
World's apart
This fatal love was like poison right from the start


Hate and love
World's apart This fatal love was like poison right from the start
Light and dark
World's apart
This fatal love was like poison right from the start


Z każdym wersem piosenki zbliżali się do siebie coraz bardziej. Teraz już widziała jego blond włosy rozwiewane przez zaczarowany wiatr, tył czarnego fraka powiewający w takt muzyki. Widziała skupienie na jego twarzy. Byli coraz bliżej siebie. Patrząc na niego poczuła dziwne mrowienie w żołądku, i chociaż go nienawidziła to przez chwile poczuła jakieś ciepłe uczucie względem blondyna idącego na przeciw niej. 


October and April

October and April
October and April


Stanęli na wprost siebie prawie stykając się czołami. Na sali wszyscy zamarli, prawie czuli wyniosłość tej chwili. To spotkanie dwóch różnych światów. Kwiecień i październik, tak różni i jednocześnie w tej chwili tacy sami. Hermiona poczuła jak Draco dotyka jej policzka, a kiedy muzyka dobiegła końca, blondyn złapał oszołomioną dziewczynę za rękę i ukłonili się publiczności. Po sali rozeszły się gromkie brawa. Ślizgoni i Gryfoni gwizdali i piszczeli. Każdy był pod wrażeniem występu. Hermiona uśmiechnęła się pod nosem i rzuciła do Malfoy'a:
 - Dobra, ja wracam do picia - wyrwała rękę z uścisku i pobiegła w stronę Eleny i Pansy.
 - Wróciłam! - oznajmiła wdrapując się na krzesło.
 - Miałaś iść tylko do łazienki, ty mendo! - Leni położyła się na blacie baru i ściągnęła z ramienia barmana ściereczkę. Blondyn odwrócił się, by coś powiedzieć, ale kiedy zobaczył, że dziewczyna uderzyła jego ścierką koleżankę, odpuścił. Machnął ręką i sam z siebie nalał im Ognistej.
 - Ała - Hermiona rozmasowywała obolałe czoło, jednak kiedy zobaczyła przed sobą szklankę z whisky, pochłonęła ją jednym haustem. Pansy i Elena poszły za jej przykładem. Granger złapała menu i przyglądała się mu przez chwile.
 - Panie barman, trzy razy Smocza Ospa! Ale mi zaschło w gardle - tym ostatnim zwróciła się już do swoich towarzyszek. Barman postawił przed nimi długie, wąskie szklanki z różowo-fioletowymi napojami, które zdobiły truskawki.
 - Mniam, wygląda mniam - panna Snape oblizała usta i zachłannie napiła się alkoholu.
 - Jak tak dalej pójdzie, to do końca roku zostaniemy alkoholiczkami - rzuciła Pans, która tak naprawdę, nie miała zamiaru zwalniać tempa. Mało tego, ona nie miała nic przeciwko częstym libacjom alkoholowym.
 - Cześć trojaczki! - krzyknął Zabini, pojawiając się obok nich wraz z Potterem i Malfoy'em. Wszyscy trzej mieli urocze uśmiechy na twarzach, ale Harry wyglądał wyjątkowo słodko, bowiem jego włosy potargane były jeszcze bardziej niż zwykle, a okulary jakoś krzywo trzymały się na jego nosie.
 - Przyszliśmy pić z wami - powiedziawszy to, Harry dostał nagłego i ciężkiego ataku śmiechu. Nie mógł przestać przez dobrą chwilę, a jego przepona ledwo już wytrzymywała. Potter jedną ręką złapał się blatu baru, a drugą przycisnął do brzucha. Pozostali patrzyli na niego z politowaniem.
 - Potter, ty już nie pijesz! - Pans machnęła ręką mówiąc to, a Harry momentalnie przestał się śmiać. Spojrzał na nią z powagą.
 - No chyba ty, kobieto - a użył tak buńczucznego tonu, że Pansy wypluła drinka, którego nie zdążyła przełknąć. Nieszczęśliwie napój wylądował na barmanie, który widocznie miał już dość żeńskiego Trio Hogwartu, które to okupowało jego barek od początku balu. Spojrzał na nią z wyrzutem, a Elena podała mu ścierkę.
 - Proszę, to pana chusteczka - uśmiechnęła się do niego przymilnie, ale blondyn wyrwał tylko z jej ręki skrawek materiału i począł wycierać swoją kamizelkę. W tym samym czasie podszedł do niech rudowłosy chłopak. Spojrzał z nienawiścią na Ślizgonów i wycedził przez zaciśnięte zęby:
 - Harry, Hermiona! Idziemy stąd.
 - No chyba nie... - zaczęła brunetka, ale Ron zaczął szarpać ją za rękę, próbując ściągnąć ze stołka.
 - Ejej! Gdzie z tymi łapami, brudny wieprzleju?! - Draco stanął między nim, a Hermioną.
 - Nie wpieprzaj się, Malfoy! Nie twoja sprawa, nędzny Śmierciożerco! - wokół zapanowała cisza. Każdy zamarł oczekując reakcji blondyna, jednak nim tamten zdążył cokolwiek zrobić, obok nich pojawił się Harry.
 - Chyba powinieneś już iść, Ron... - lekko szturchnął rudowłosego. Weasley ominął Dracona i zwrócił się do Hermiony:
 - Liczę do trzech, i idziemy! - Hermiona spojrzała na niego z politowaniem i upiła swojego drinka przez rurkę.
 - Raz... - Ron patrzyła na nią wyczekująco, a ona delektowała się swoim koktajlem.
 - Dwa... - Weasley zrobił się nieco czerwony na twarzy. Patrzył na spokojną Gryfonkę, a jego oddech stał się szybszy.
 - TRZY!! - krzyknął i zaczął zbliżać się do Hermiony. Malfoy zrobił już krok w ich stronę, ale w tym samym momencie Hermiona wyciągnęła rurkę z drinka, i dmuchnęła w nią. Cały alkohol, który w niej był wylądował na twarzy rudzielca. Chłopak zrobił się jeszcze bardziej czerwony, kiedy wszyscy wybuchnęli śmiechem.
 - Ślizgońska dziwka! - wysyczał i ruszył przed siebie. Po drodze szturchnął ramieniem Harry'ego, szepcząc "Zdrajca".
 - No dojebie złamasowi, za to co powiedział do Miony! - oburzył się Blaise. Hermiona machnęła ręką.
 - Już wiem na kim wypróbujemy nasze eliksiry! - Granger klasnęła w dłonie, jak miała w zwyczaju robić jej kuzynka i zamówiła kolejne drinki. Kiedy każdy wypił zawartość swojej szklanki, Elena zaproponowała każdemu taniec. Hermiona spojrzała na kuzynkę.
 - Leni, a gdzie masz buty? - Elena rozejrzała się i z wielkim uśmiechem na twarzy odpowiedziała Hermionie.
 - O tuuuu! - krzyknęła, wskazując na cieliste szpilki stojące na blacie baru. Barman zerknął we wskazywanym kierunku i aż zagryzł ścierkę z nerwów. Elena spojrzała na niego smutnym wzrokiem, podeszła do baru i zabrała swoje buty.
 - Ale jak będziesz chciał pożyczyć ode mnie tych butów, to nawet na to nie licz, panie barman - włożyła szpilki, i lekko kuśtykając odeszła do baru.



                                                                         Elena

                                              

Pansy


Hermiona